A gdyby…
…odwrócić ruch wskazówek zegara i zacząć chodzić do tyłu. Cofnąć się tak od wieczora, przez obiad, do śniadania, przespać noc i zacząć dzień od kolacji. Przeżyć dzień od zachodu do wschodu. I kolejne też w ten sposób. Ciągnąć tak następnie całe tygodnie i lata, doświadczyć od końca młodzieńczego buntu, przejść do pierwszego zakochania i dojść aż do lat dziecięcych. Potem skurczyć się i wskoczyć z powrotem w łono matki.
Wędrując myślami w ten sposób kapitalizm zostałby obalony przez komunizm, komunizm wywołałby wojnę, a II Rzeczpospolita doprowadziłaby do rozpadu państwa.
Muzyka w takim rozumowaniu przeszłaby drogę od kakofonii elektronicznych dźwięków do transu bębna przy ognisku.
Człowiek z rozkojarzonego kalejdoskopem bodźców skupiłby się na widoku mamuta przed sobą.
Po prostu umówiliśmy się, że strzałkę czasu stawiamy po prawej stronie.
Jednak niezależnie od tego jak abstrakcyjna i bezproduktywna jest taka umysłowa ekwilibrystyka, nie da się pomyśleć o wczoraj – wczoraj i o jutro – jutro.
Jest tylko tu i teraz.
Uczę się patrzeć pod nogi.
“tu i teraz” nie ma. “Tu i teraz” to nieskończenie cienka granica między “było” i “będzie” 😉
Dobra, dobra… nie prowokuj 🙂