Boso przez świat. I to z głową!
Badanie lekarskie. W sprawie braku przeciwwskazań do wykonywania czynności na stanowisku pracy. To zawsze jest podróż w czasie. A przynajmniej wizyta w świecie równoległym. Przekraczając próg poradni medycyny pracy spokojnie można liczyć na spotkanie z superuprzejmą “da papier” pielęgniarką w rejestracji, na okulistę, który patrząc na Ciebie równocześnie zezuje na swój płaszcz w drugim końcu pokoju lub na konfrontację z obrażoną na cały świat pacjentką o aparycji prof. Jadwigi Staniszkis, która “przecież wejdzie tylko na chwilkę i nic to nie będzie Pana kosztowało”. Czasem zdarzy się kombo, trafisz szóstkę, rozbijesz bank i w korytarzu wypełnionym petentami o spuszczonych głowach dane Ci będzie znaleźć się zaraz za przystojnym, czterdziestoletnim facetem … stojącym na bosaka. W grudniu.
Oczywiście początkowo konsternacja – no jednak grudzień – ale po dłuższej chwili przyjrzenia mu się ewidentnie widać, że facet wygląda zdrowo, błyskawicznie odbiera telefony, rozmawia konkretnie, trzeźwo. “Coś w tym musi być”, więc zaczynam wymieniać uprzejmości i sytuacyjne komentarze. Po kilku minutach już tylko słucham o ekologicznych rozwiązaniach na ogrzewanie, budowaniu z gliny, wykorzystywaniu biomasy. Czas leci, pan-bosak wzywany jest do pokoju; przez ramię rzuca mi jeszcze, żebym sobie sprawdził “stowarzyszenie warmińskich chłopów bosych”. Wklepuję w telefon i faktycznie: mają swoją stronę; wizualnie może szału nie robi, ale cele rozpisane i założenia działań na poziomie krajów skandynawskich – znakomite . A kątem ucha słyszę tylko dyskusje “ile to razy ten pan musi swoje stopy myć” i “patrzcie go, drugi Cejrowski”.
Kilka minut później pan-bosak wychodzi i rzuca na odchodne, żebym się kiedyś do nich odezwał jak będę zainteresowany. Jasne że będę! Tylko tak się zastanawiam, no bo jednak facet był na bosaka. W grudniu.
Dodaj komentarz