Europejski New Deal
Kupiłem samochód, wraz z wszystkimi papierami dokumentującymi dotychczasowe transakcje, w których przechodził z rąk do rąk. Od Holandii po Polskę. Licząc od końca, ja dałem za niego 8 tys. zł. Poprzedni właściciel kupił to auto za 6 tys. zł, od innego Polaka – handlarza, który kupił go od Holendra za 3,5 tys. zł (prawie 800 euro). Wszystkie transakcje kupna-sprzedaży odbyły się w pół roku.
Według Reinisfischer, średnie miesięczne wynagrodzenie w Holandii w 2017 r. wynosi 2,263 euro, w Polsce 752 euro ( źródło ).
Podsumowanie: Holender sprzedał auto za 1/3 swojego miesięcznego wynagrodzenia, a Polak kupił auto za ponad dwukrotną wartość swojego miesięcznego wynagrodzenia. Holender pracowałby więc na to auto 1,5 tygodnia, Polak – buja się na nie przez 2,5 miesiąca.
W radiu Erewań krążył kiedyś mniej więcej taki żarcik:
Wniosek: albo Holender nie umie liczyć, albo trzech Polaków (wraz z handlarzem autami) to bezdenne głupki, albo żyjemy w jakiejś niezmiernie interesującej, nowej wersji kolonializmu.
Różnica między starą, a nową wersją polega tylko na tym, że z tej obecnej wszyscy są zadowoleni!
Widocznie w Twojej czesci Swiata, z samochodami, jak z dobrym winem –
wartość rośnie wraz z przybywającymi mu miesiącami. Przyznaje, z mojej czesci swiata jest niestety na odwrot (bardzo chcialabym opchnac moje 6 letnie clio chociaz za 1/4 jej poczatkujacej ceny :D)
Rozumiem, że wzrost wartości Twojego samochodu jest spowodowany zabiegiem typu refurbishment (któremu poddaje sie na przyklad samoloty, co kilka lat eksploatacji :)), masz tam teraz siedzenia ze eco-vegan skóry, system Entertainment on board i w pakiecie szofera ? 🙂
Czyli krótszy cykl życia produktu. Ciekawe… Dzięki! 😉