Innowacyjna ekhem gospodarka
Innowacyjność – zdolność do działań naukowo-wdrożeniowych polepszających i rozwijających produkcję, do poszukiwania nowych rozwiązań, pomysłów i koncepcji.
Polska zajmuje 23. miejsce spośród 27 najbardziej innowacyjnych krajów w Europie. Czyli jesteśmy prawie na dnie.
Innowacyjność oczywiście można, jak wszystko inne, mierzyć na sto sposobów, ogólnie jednak chodzi o współpracę biznesu i nauki. Czyli o badania i rozwój. I tak się niefortunnie składa, że jak by tej innowacyjności nie mierzyć, za każdym razem lądujemy gdzieś albo na dole tabeli, albo na rubieżach wykresu. Liderem innowacyjności są – co równie oczywiste – Niemcy jako kraj i niemieckie firmy per se , które na badania wydają najwięcej per saldo i per capita . Patentują też nieporównanie więcej niż Polacy i reszta Europy, więc efekt taki, że co roku patentuje co sto dwunasty Niemiec i co siedmiotysięczny trzysta czterdzie…coś-tam Polak. Fascynujący pozytyw jedynie taki, że udział kobiet-autorek patentów jest w Polsce najwyższy na świecie, ale nie mam najbledszego na to wytłumaczenia i nie o tym dziś chciałem.
W innowacyjności nie chodzi o abstrakcyjne cyferki; kwestia jest poważniejsza – systemowa – bo chodzi o pułapkę średniego dochodu, w którą za niedługo wpadniemy, jeśli zamiast odważnie-płynąć będziemy jedynie-dryfować. Czyli wpadniemy w dziurę podpisaną “obóz pracy dla zagranicznego kapitału, który nie pozwoli nam zarabiać więcej i będzie nas mielił jak Angole pół świata kiedyś, USA pół świata obecnie, jak Niemcy teraz mielą pół Europy, a za chwilę Chiny będą mielić całą Ziemię.” O ile w ogóle będą łaskawie mielić, zanim otworzą ofisy w Afryce.
No więc stoję dziś taki mundry i patrzę jak dwudziestu Ukraińców buduje nam w Olsztynie Regionalne Centrum Bezpieczeństwa. Obok profesor Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego, który oświadcza, że jako jedyny w regionie specjalista od geologii musi być przy niektórych pracach, więc czasem “musi brać takie różne fuchy, zamiast siedzieć na uczelni.”
Z kolei pięć minut później oświadcza, że “niedawno jako Uniwerek mieliśmy do wydania 44 mln zł na badania i rozwój i na dobrą sprawę nie wiedzieliśmy nawet, gdzie tu można TAKĄ kasę spożytkować.”
Czyli są pieniądze, są możliwości, są perspektywy, ktoś ciągnie za odpowiednie sznurki i buja ten kościelny dzwon; problemem jest tylko fakt, że nie ma chyba między Bugiem a Odrą kogoś, kto znałby odpowiedź na pytanie “jak?”
Na razie innowacyjność w Polsce wygląda tak, jak na niedawnym (12.12.2017 r.) spotkaniu o inwestycjach w badania i rozwój zorganizowanym przez Rzeczpospolitą i NCBiR w Elblągu: 10 osób w skromnej salce na krzesełkach oklejonych gwiazdkami UE. Po pierwszej przerwie kawowej zostało osób 6. Plus ja i kamerzysta.
Dodaj komentarz