Możemy się wyluzować
Dostałem dziś książkę zamówioną na świąteczny prezent. W środku książki dwie kartki pocztowe wysłane do niejakiego profesora Stanisława Malinowskiego. Szybkie google: profesor specjalizował się w chemii organicznej, był członkiem rzeczywistym PANu, wieloletnim wykładowcą Politechniki Warszawskiej. Urodzony w Druskiennikach w 1909, zmarł w warszawie w 2001. Książkę kupiłem z antykwariatu, więc najbardziej prawdopodobny scenariusz: Profesor Malinowski miał mnóstwo książek, a gdy umarł rodzina lub najbliżsi postanowili sprzedać je do antykwariatu – jedną z nich kupiłem ja, razem z tymi kartkami w środku.
Autorka pierwszej kartki, najprawdopodobniej mocno zżyta z adresatem, opisuje mu historie z ostatnich kilku dni. Profesor przebywa wtedy w Zakopanem, a autorka kartki stara mu się wszystko szczegółowo opisać: kto spał na jego łóżku, kogo spotkała na spacerze, z kim być może pójdzie w sobotę do teatru. Międzymiastowej nie udało się obojgu zamówić, więc to o czym prawdopodobnie rozmawialiby telefonicznie znalazło się na pocztówce. Druga kartka – bardziej konkretna – pisana jest przez szkolnego kolegę Roberta i datowana na 19.03.1975. Jej treść: ogólnie spoko, coraz bardziej zaczyna mi doskwierać starość, mam nadzieję, że u Ciebie też dobrze.
Kminię przez pół dnia jaką osobą mógł być ten profesor Malinowski, czy był spokrewniony z tym sławnym na świat Malinowskim Bronisławem, a może pochodził z raczej biednej rodziny i jako pierwszemu “udało mu się osiągnąć szczyty kariery”, dlatego tak się nim interesowano. Był wybitnym naukowcem, pionierem, prekursorem czy raczej doskonałym rzemieślnikiem, encyklopedią wiedzy? Wniosków zero. Pokazuję kartkę ziomowi, grzecznie słucha historii, ale bez entuzjazmu, więc odkładam i przypominam sobie podsumowanie zasłyszane u innego kumpla – pewnie w pijackim widzie, gdzieś na ławce o 6 rano:
– Moim zdaniem ludzie dzielą się na dwie grupy. Jedna grupa odpierdala te wszystkie manewry, a druga grupa o nich mówi.
Profesura, kuglarstwo, praca w korporacji – nasze książki też pewnie wylądują w antykwariatach. Nie ma powodu by sądzić, że ktoś z nas jest wyjątkowy – na cmentarzu leży pełno niezastąpionych ludzi. Więc można się wyluzować.
Nasze zdrowie!
Świetna historia !
***
W domu w którym mieszkam, sporo starszych ludzi robi wszystko, by rodzina nie wydelegowała ich do domu starców. A większość z nich była w przeszłości “kimś ważnym”. Profesor psychiatra, ponoć znany na całym świecie, inny profesor prestiżowego liceum, jeszcze inny słynny (ponoć) architekt. Rozmawiam z tymi sąsiadami w windzie (czasem wywieszę info o wyprzedaży ulicznej czy zbiórce sprzętów elektronicznych na dzielni) . “Mam w domu tysiące książek. Kiedy je kupiłem
warte były majątek. Ale jak mam je sprzedać u bukinisty (uliczny antykwariat) za 2€, to sobie myślę, że zostawiam tę przyjemność moim spadkobiercom”… lubię tych moich staruszków.
zajebiste. Nagraj z nimi jakiś wywiad, archiwizuj, publikuj! Przecież to chodzące kopalnie historii!