Skazani na życie
Na przystanku rozświetlone ekranami pochylone głowy. W autobusie czterdzieści par uszu słucha nazwy następnego przystanku. Ulica pulsuje kolorami słuchawek.
Codzienność jest zbyt nudna, żeby powierzać jej przeżywanie samemu sobie.
Gdy organizuję ognisko, jedynymi osobami, które rozmawiają, śpiewają i bawią się są bezzębni starcy. A młodzi na jajach odbierają smsy, patrzą się w ogień, trzymają butelkę piwa w ręku. Nie wiem nawet czy oni się pierdolić umieją… – mówił w 2007 roku Pan Jan Nowicki.
A dzisiaj, w 2017, dzwoni facet do radia i się żali, że nie ma z kim dziecka zostawić, bo wszystkie przedszkola zamykają na wakacje.
Akcja w stylu: wiedziałem gdzie wsadzić, nie wiem jak się z nim bawić.
Holendrzy tak układają swoje dni urlopowe, żeby na zmianę zająć się dziećmi swoimi i swoich sąsiadów. I sami mówią, że nikt nie panikuje z powodu utraty wydajności pracowników.
Tak, tak, Polska jest krajem na dorobku. Musimy nadrabiać zaległości.
Chyba mentalne.
Wiesz, nie ma czegoś takiego jak głupi Amerykanin; oni po prostu nie mają tego błysku w oku, bo opiekuje się nimi rzeczywistość wokół nich. I dlatego nie muszą się zastanawiać, kombinować
… – mówił mi kiedyś kolega po paru latach spędzonych w Stanach.
Od smartfona przez ognisko do przymusowego wychowywania dzieci. I z powrotem.
Ten tak zwany postęp to taki nawet bardziej regres.
Dodaj komentarz