Śledzik
W latach 90. co drugi wyjeżdżał stąd do Czikago albo Niujorku, wszyscy znali ten patent na lot bez wizy przez Kanadę. Była też opcja przez Meksyk, tak zrobił mój wujek, a że kryminalista to musiał się czołgać przez granicę. W Ameryce miał jakąś babę i chciał do niej, ale złapali go po dwóch dniach tego czołgania. No wyobraź sobie: przypakowany, wielki, cały wydziarany turla się po jakichś pustynnych krzakach – ledwo wytrzymałem, żeby się nie śmiać, jak mi o tym opowiadał. Ale za to w więzieniu miał łatwiej, chociaż mówi, że musiał się ostro pilnować. Meksykańcy to podobno cwani kolesie są.
On od zawsze był nerwus i nigdy nie wiadomo, czy mu się ktoś spodoba czy nie, więc jak go warunkowo wypuścili i poszedł do polskiej knajpy, to nie wytrzymał, gdy usłyszał od jakiegoś górala, że z niego śledzik. – Dokończyłem piwo i przypierdoliłem mu kuflem w ten jego pusty, halny łeb – tak mi niedawno powiedział. Zaczęła się taka jatka, że zawinęli cały bar i wujas znów trafił do więzienia.
Nie wiem ile tam siedział, ale jak już wyszedł, postanowił wrócić do Polski. W sumie to wrócił tak na pół gwizdka, bo od jego wyjazdu policja zaczęła go poszukiwać i jak wylądował na Okęciu, to dziadek zdążył mu tylko papierosy dać zanim go znowu do więzienia zabrali.
Teraz ma 56 lat, żona, dziecko, ale wciąż mu się zdarza wrócić czasem do domu z podbitym okiem. Pytałem go o te wszystkie tatuaże; twierdzi, że z wojska, chociaż mama mówiła, że mu podziękowali po pół roku, bo nie było tam mocnych na niego.
W takim regionie się wychował. Wysokie bezrobocie, co było robić? Pociągnęli kolej, pociągnęli drogi, teraz pociągnęli internet.
Dodaj komentarz