Ukochane miejsce
Parę dni w innym mieście. Kontakty powierzchowne, chwile wartościowe, sytuacje wszelakie. Jak człowiek na Marsie w szklanym hełmie, przez który słychać, ale niewyraźnie. Jak astygmatyk bez okularów rejestrujący obrazy, które nie pozostawiają trwałych wrażeń. Jak woda na kaczce, Amerykanin w Paryżu, turysta – jestem, ale obok.
A potem powrót do siebie i widok rozkopanego przed dworcem ronda, którego przebudowa niewiele zmieni.
Tyle napisano słów i wyśpiewano pieśni o ukochanych miejscach. O Warszawie, Bałutach i Bieszczadach. O szatanach na Wildzie, deszczach na Mariackiej, imprezach na Bezrzeczu. A ja patrzę na rozkopane rondo, którego przebudowa niewiele zmieni.
Nie jestem w żaden sposób wyjątkowy i Ty nie jesteś w żaden sposób wyjątkowy. Na cmentarzach leży pełno niezastąpionych ludzi. Ale życzę Ci, żebyś też mieszkał w miejscu, które kochasz. Wyobraź to sobie: 7 miliardów ludzi i każdy żyje w miejscu, które kocha.
Nawet za rondo, którego przebudowa niewiele zmieni.
I wtedy, gdy ci, którzy przylecą w końcu nas odwiedzić, pokiwają głowami z zazdrością.
Mieszkam w mieście, które z czasem polubiłem, bywam często w miejscu, które kocham. To ważne, żeby mieć poczucie, że żyjemy w miejscu, w którym chcemy i które chce nas.
I wtedy, naturalnie, dzieją się dobre rzeczy. Normalna inercja, prosta logika, równowaga.