Biur(w)okr(e)acja
Czy jesteś komunistą, katolikiem lub czy ciągniesz kokę uchem,
obstawiam, że na dźwięk słowa biurokracja reagujesz odruchem.
A to tak samo niesprawiedliwe jak powszechne (chyba).
W wielkim skrócie odruch zwrotny zasadza się na tym, czemu ten urzędas nie może być bardziej uprzejmy, wykazać się kreatywnością, nie wypisywać paragrafów tylko wytłumaczyć jak zwykłemu człowieku lub… [tutaj można wpisać swoje (ż)ale].
Tak jakby kontakt z aparatem administracyjno-prawnym to były sobotnie ploty przy kawce.
(źródło: raport EZOP, 2012)
Jeden przykład, prosty i z poprzedniego wpisu:
Facet zgłosił do Ministerstwa Zdrowia petycję o depenalizację psylocybiny.
Otrzymał odpowiedź, że no nie bardzo, chociaż w uzasadnieniu podano mu przykłady korzystnych zastosowań grzybków i im pochodnych substancji (tutaj
LINK DO ODPOWIEDZI MZ
)
Czyli: usiadł (nad)gorliwy urzędnik do Google’a i oprócz administracyjno-biurowego “ nie, bo konwencja ONZ, paragraf 4493″ i “ Z poważaniem” postanowił zarysować szerszy kontekst (badania, raporty, eksperymenty mogące świadczyć o ewentualnych korzyściach z depenalizacji itd.)
Efektem był mój post na fb, że “Ministerstwo Zdrowia popiera korzystne działanie psylocybiny”, wcale zresztą sprzeczny z prawdą.
Ja to mam blogaska, ale załóżmy, że sprawę wygrzebuje telewizja i robi z tego półgodzinny materiał (wywiady z lekarzami, ze zwolennikami depenalizacji, z regularnymi anonimowymi użytkownikami etc.), przez miesiąc cytując na podkładkę fragmenty odpowiedzi (w końcu przecież) Ministerstwa Zdrowia.
Na miejscu urzędników to bym ze strachu przed ludzką kreatywnością z domu nie wychodził.
Bliska osoba, Holender, załatwiał sprawy spadkowe. Owszem musiał pojawić się w rodzinnym kraju, ale – zgłosił się do właściwego urzędu, sprawa poszła w ruch, mój Holender miał dwie godziny wolnego. Wrócił. Wszystko było załatwione. (spadek po rodzicach, spadkobierców kilkoro).
Ostatnio wszedłem na strony grantowe ministerstwa kultury naszej ojczyzny. Już sam sposób formułowania zjeżył mnie i wywołał trudny do powstrzymania potok zżymania – i gorzej. Myślałem – co za ludzie tam pracują, na co idą te pieniądze, zamiast na wsparcie kultury na jakieś brednie i tabelki. Nieznośne, niedorzeczne. Potwór pożerający kulturę. Zrobić zjednoczenie muzeów i resztę rozebrać.
Nie jestem pewien, ale emocje tak mi mówią.
🙂
🙂 Ano właśnie, emocje. Ciężko znaleźć wspólny mianownik dla emocji i aparatu administracyjno-biurowego. Pewnie, że urzędnik reprezentuje instytucję X, ale tak samo można powiedzieć, że Pan lub ja reprezentujemy… jakąś linię ideologiczną. Choć po obu “stronach barykady” siedzą tacy sami ludzie z krwi i kości. Przykład z dziś: dzwonię do Pani z Urzędu Miasta, rozmawiamy na temat udostępnienia ludziom trawników i zabetonowanych skwerków. Gdybym dopasował swój punkt widzenia do punktu widzenia urzędu, musiałbym napisać pismo, wysłać jakiś raport potwierdzający skuteczność tych lub innych działań etc., a tak sobie pogadaliśmy (i się dogadaliśmy) – jak ludzie (choć w ramach istniejącej aparatury urzędniczej). Pars pro toto – sprytna i szkodliwa to pułapka.
“Tak jakby kontakt z aparatem administracyjno-prawnym to były sobotnie ploty przy kawce.” A nie jest tak? A to peszek 😀
Btw. ubawiłem się 😀