Najszczęśliwsza biegaczka na świecie
W Media Marktcie mam siedmiogodzinny tryb pracy i gdybym potem po pracy nie mogła pobiegać, albo chociaż wyjść do lasu i pokontemplować przyrody to chyba bym pierdolca dostała i skończyła w psychiatryku.
Dużo biegam, długie dystanse przeważnie. Kiedyś biegałam dużo więcej, jeździłam na rowerze. Nie ma już moich ulubionych tras, wszystko zabudowane, cudowny mostek nad Łyną też dawno zburzony… Ale zawsze się cieszę, gdy mogę patrzeć drzewa; patrzeć jak rosną, jak pojawiają się na nich pierwsze liście. Dziękuję Bogu, bo jestem osobą wierzącą, że zawsze podczas swoich dystansów spotykam sąsiadów, z którymi zamienię kilka zdań. Czasem wystarczy nawet krótkie pozdrowienie i każdy idzie w swoją stronę.
12 lat temu miałam wypadek. Samochód wjechał na mnie na przejściu dla pieszych. Dwie blaszki w głowie, śruby w ręce, tułów, biodro, trzy w nogach – cała prawa strona. Organy nienaruszone na szczęście. Pół roku byłam w śpiączce farmakologicznej. Gdy mnie wybudzali, zrozumiałam, że granica między mam wszystko a nie mam nic jest bardzo, bardzo cienka. I obiecałam sobie, że wrócę do biegania.
Teraz gdy staję na mecie czuję, że jestem najszczęśliwszą osobą na świecie.
To co, jakiś rabacik panu zrobię na ten film, chce pan?
Tak, bieganie to zdecydowanie jedna z fajniejszych rzeczy. Miło widzieć coraz więcej osób biegających w Olsztynie.