On
Od rana grabię i zbieram zeszłoroczne gałęzie – klasyczne wiosenne porządki na działce, podczas których można sobie przy okazji w głowie poukładać bieżące sprawy. W przerwie otwieram “Debatę”, olsztyński miesięcznik redagowany przez mentalnych dinozaurów, którzy naprawdę chyba wierzą jeszcze w sens działań lokalnych.
W środku artykuł o defraudacjach w warmińsko-mazurskim Związku Niewidomych, trwających od początku lat 90.: rozbuchana administracja, nieadekwatność finansowania, faktury bez dat i z ręcznie dopisywanymi cyframi. Nepotyzm i ignorowanie zaleceń Najwyższej Izby Kontroli; realizacja inwestycji nie mających żadnego związku ze statutowymi działaniami Związku.
Wreszcie, w opisie patologii i nadużyć pojawia się On, Jego nazwisko. Nie dalej jak 15 minut temu grabiłem liście spod Jego płotu. To On podpisywał wszystkie dokumenty, On zwolnił głównego księgowego po tym, jak ten nie wytrzymał i zaczął mówić o marnowanych przez lata pieniądzach. On odpisywał Ministerstwu Zdrowia, że ówczesne 7 mld zł nigdy nie dotarło do Związku Niewidomych. To Jego jest ten wielki dom za płotem. Ciekawe jaką część tych 7 mld wydał na okna lub wykończenie wewnątrz. Pamiętam Go. My spaliśmy jeszcze w namiotach, gdy On miał w domu saunę. To na Jego działce darł się z głośników Cugowski przekrzykiwany przez pijanych na umór coraz to nowych gości. Pamiętam Go. Pamiętam swój nocny strach przed pijanymi ludźmi. I na pewno pamiętają Go mieszkańcy ośrodka dla niewidomych, z których oszczędnościami wpłacanymi na książeczki mieszkaniowe do dziś nie wiadomo, co się stało. Może właśnie z tych pieniędzy chciał kiedyś kupić działkę obok i postawić drugi dom. Swój dom.
Nie kończę czytania, gdy kątem oka widzę jak wchodzi na działkę, idzie w moim kierunku. Zaczyna coś o wodzie, że dobrze byłoby dziś włączyć, bo niedługo przyjeżdżają do Niego goście. I że się zmieniłem, że pamięta mnie jak bawiłem się z innymi dzieciakami w Jego domu, na Jego tarasie. Też pamiętam, pamiętam Jego kominek, nawet cały katalog tych kominków, norweskich. Jego był na końcu katalogu, wtedy był największy ze wszystkich. Nawet nazwę pamiętam: Panorama. Ciekawe czy z tych 7 mld czy z książeczek mieszkaniowych.
Zastanawiam się czy zdjąć mu uśmiech z twarzy i zapytać o ten artykuł czy od razu dać w gębę.
Ostatecznie nie robię nic, nawet uśmiecham się do Niego, po sąsiedzku. Więc odchodzi zadowolony, znów uzyskał to, czego chciał. Chociaż wiadomo, że to On.
Dodaj komentarz