Siekierezada
Znów mam okazję oglądać prawie trzygodzinny wschód słońca. Po drodze nadrabiam zaległości z ekonomii radiowym felietonem Wojciecha Zimińskiego, a po nim na antenie już tylko same poważniejsze, mądre gardła. Nie bardzo odróżniam w tych dyskusjach początek, rozwinięcie i zakończenie, ale mam nadzieję, że na miejscu wypytam kolegów o ich zdanie i z tego wyliczę dla siebie średnią z opinii. Nie bardzo: gdy dojeżdżam, zastaję rozmowę o rurach pepe, dolnych kolektorach i gdzie w osiemdziesiątympiątym można było załatwić, co trzeba. #zdeszczupodrynne
Na szczęście szybko ściągam na komórkę potrzebną teteerkę z właściwym schematem. Najpierw z ukosa patrzą na moje smartfonowe know-how, ale finalnie wspólnymi siłami robota idzie szybciej niż przewidywali.
Szarówa, środek lasu, kopcimy papierosa na koniec dnia, jeden pyta „To co w tym Poznaniu jest?” -No… Politechnika, Volkswagen… – nie wierzę w absurdalną skrótowość tego, co mówię, ale to pierwsze, co przychodzi mi do głowy. Po dwóch słowach następuje cisza, choć widzę, że pytający kiwa głową z uznaniem – jest wyraźnie zadowolony z odpowiedzi. Jakiś facet z mozołem mija nas na rozklekotanym rowerze, ma tylko siekierkę na bagażniku.
Dodaj komentarz