Żywa tkanka miejska
Gdy jadę tramwajem lubię wymyślać tematy do pisania. Albo raczej: ostatnio jeżdżę tylko tramwajami i nie bardzo mogę wymyślać tematy kiedy indziej. Wymyślając temat najczęściej układam sobie ostatnie zdanie, które będzie puentą, bo to mi określa dokąd zmierza tekst i wymusza doprowadzenie jakiejś myśli do końca.
Na przykład jadę i patrzę na dwóch młodych i dwie młode. Ładni, ładne, uśmiechy, a jednak unikają wstydliwie swojego wzroku. Więc z zewnątrz, dla innych, są w porządku, tylko coś im samym w nich samych nie pasuje – zupełnie jak w którymś felietonie Mrożka, czyli idealne na dychę.
Innym razem przeglądam Facebooka, a tam Tim Minchin mówiący, że posiadanie marzeń jest bez sensu. Wyłączam i zastanawiam się, jaką historię można do takiego zdania dopisać; tak powstał jeden z ostatnich tekstów.
Jednak zawsze – nawet, gdy piszę o swoich myślach lub uczuciach – staram się, żeby Czytelnik odnalazł w nich samego siebie i żeby jednocześnie sens tekstu mówił coś o naszym świecie. Inaczej pisanie jest masturbacją słowami.
Dzisiaj też jechałem tramwajem i zastanawiałem się, co pozostaje w moim mieście niezmiennego. Co takiego decyduje o tym, że miasto trwa takie właśnie, a nie inne? I wtedy wsiadł on: w dżinsowej koszuli i dżinsowych spodniach. Pamiętam go jeszcze za dzieciaka – zawsze, absolutnie zawsze, był ubrany tak samo; w zimę też.
Dżinsowa koszula i dżinsowe spodnie – każdy go kojarzy.
Przyznaj się, że gdy myślisz o tym, co określa miasto, najpierw zaczynasz wymieniać budynki. Tak, jak by to one płodziły ludzi.
Zazdraszczam! Swego czasu dojeżdżałem do pracy pociągiem, potem się przesiadłem na tramwaj – i tak to było przez lata całe. Masa czasu na kontemplację tudzież lekturę. Teraz dojeżdżam autem i najlepsze, co w tym czasie mogę robić, to słuchać audiobooków. Jak się nie ma co się lubi…
A próbowałeś z soundtrackami do filmów? Bo filmowa muzyka nieźle potrafi działać na wyobraźnię…
Z jakiegoś powodu muzyka filmowa nigdy mnie specjalnie nie kręciła (może z nielicznymi wyjątkami). Wolę audiobooki i “Discover Weekly” ze Szprotyfaja.
Myślę, że budynki jako “płodzone” przez ludzi są ich obrazem – obrazem wewnętrznym oddanym w materii.
Przyznam, że nieco mnie Pan zasmucił tym komentarzem. Wychodzi bowiem na to, że popularność funkcjonalizmu w architekturze świadczy nie tylko o tym, że człowiek stał się jeszcze bardziej interesowny niż dawniej, ale również dość chamowaty w gustach.