Nie-wy-powie-dziane
Posiadanie balkonu to absolutna podstawa.
Musi być – nieważne, że pusty.
Olsztyn jest jak te balkony. Tutaj myśli się odwrotnie.
Tu przez rok dyskutuje się, jakiego dworca nie chcemy.
I co zrobić z pomnikiem rosyjskich gwałcicieli zbudowanym z hitlerowskich cegieł, który stoi w centrum miasta.
Tu wiadomo czego się nie chce, ale nie wiadomo czego się chce.
To gniew.
W Olsztynie codziennie dokonuje się kilkudziesięciu morderstw. Na tej samej osobie.
Mieszkańcy mordują w myślach prezydenta miasta.
To miasto jest jak wybrakowany neon,
którego połowy musisz się domyślić.
Przynajmniej tak nie razi po oczach.
Mam wrażenie, że wszędzie jest podobnie – w Katowicach, w Krakowie, w Warszawie, w mojej górskiej miejscowości. Nawet u siebie w pracy obserwuję, że ludzie chętniej mówią o tym, czego nie chcą niż o tym, czego by chcieli. To “niechcenie” to jakaś nasza narodowa specyfika.
Kilka lat temu prof. Marek Krajewski z kolegami zrobił projekt Niewidzialne miasto. Fotografowali działki, balkony, pół prywatne przestrzenie wokół bloków, domków jedborodzinnych. Niestety strona projektu już nie działa, ale jest książka z tego. O tym jak cudze, wspólne, miejskie ludzie starają się uczynić własnymi. Przebitki gdzieś po internetach jeszcze można znaleźć..